W 16 kolejce PKO Polonia Jastrowie miała do rozegrania mecz w Damasławku. Był to pierwszy mecz z rundy wiosennej rewanżowej rozegrany awansem. Po paru minutach gry widać było przewagę gości, którzy częściej gościli pod bramką Sokoła. Gospodarze nastawili się na typową grę z kontry, wybijanie piłki z obrony do pomocnika i szybki atak. I to oni mogli objąć prowadzenie jako pierwsi. W zamieszaniu pod bramką Kuby Ludewicza, obrońcy źle wybili piłkę, która trafiła pod nogi jednego z zawodników gospodarzy na 20 metrze. Ten nie zastanawiając się oddał strzał, który zatrzymał się na poprzeczce. W odpowiedzi Jędrzej Wiśniewski zdobywa bramkę, która niestety nie zostaje uznana, sędzia linowy dopatrzył się spalonego. W innej składnej akcji Łukasz Kamiński znajdujący się w dogodnej pozycji strzeleckiej podaje niecelnie do Damiana Gnieździńskiego, zamiast oddać strzał. W końcówce dwa groźne strzały oddają Jędrzej Wiśniewski i Błażej Foryś. Przy pierwszym bramkarz paruje piłkę przed siebie, gdzie zabrakło kogoś na dobitkę, a przy drugim z najwyższym trudem na aut bramkowy.
W drugiej połowie sytuacja na boisku niewiele się zmienia, Polonia próbuje stworzyć akcje bramkowe, ale z upływem czasu zaczyna brakować pomysłów na rozegranie akcji. Sokół dobrze grający w obronie konsekwentnie rozbija ataki polonistów i wyprowadza kontry. Niestety jedna z takich akcji kończy się faulem w okolicy narożnika pola karnego. Rzut wolny precyzyjnym strzałem w okienko zamienia na bramkę zawodnik Sokoła i gospodarze cieszą się z prowadzenia. Polonia rzuca się do odrobienia strat stawiając wszystko na jedną kartę. A Sokół wyprowadza swoje kontry, które sieją zagrożenie. Po kolejnej kontrze gospodarze zdobywają drugą bramkę, na nasze szczęście ten sam sędzia, który pokazał spalonego przy naszej bramce w pierwszej połowie, i tym razem podniósł chorągiewkę. W inne akcji w naszym polu karnym pada napastnik z obrońcą, gospodarze domagają się rzutu karnego, ale sędzia główny pozostaje niewzruszony. Kolejna kontra to czterech na jednego, tylko dzięki dobrej interwencji naszego stopera Krzysia Wiese nie straciliśmy bramki. W 85 minucie wykonujemy rzut rożny. Dobre dośrodkowanie w pole karne trafiłoby na głowę Grzegorza Wyszyńskiego, gdyby obrońca gospodarzy nie zagrał piłki rękę. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na "wapno". Do wykonania rzutu karnego podszedł Jędrzej Wiśniewski i pewnym strzałem pokonał bramkarza. Do końca wynik nie uległ już zmianie. W doliczonym czasie gry zawodnikom gospodarzy puściły nerwy, co zakończyło się czerwoną kartką u jednego z nich. W takich okolicznościach ten punkt wywalczony na trudnym terenie w Damasławku cieszy. Miejmy nadzieję, że nasza drużyna na wiosnę utrzyma poziom i będziemy mogli się cieszyć z kolejnych wygranych.